wtorek, 22 kwietnia 2014

"To nie jest zapalenie mózgu"

Przepraszam za spóźnienie - czarny kot stanął mi na drodze

Gdyby ktoś był ciekaw, jednym z najczęściej wypowiadanych przeze mnie zdań jest "Przepraszam za spóźnienie".  I bynajmniej nie jest to wina mojego zegarka, choć to właśnie on jest głównym bohaterem dzisiejszej notki.

Ta historia jest krótka i niektórym znana: przyjaciółka opowiedziała mi o serialu pod tytułem "Hannibal", z Hugh Dancym (Will Graham) i Madsem Mikkelsenem (Dr Hannibal Lecter). Fabuła częściowo opiera się na powieściach Thomasa Harrisa. Zwięźle i treściwie: ta produkcja to kawał mięcha. Dosłownie i w przenośni.
Chcąc nie chcąc wciągnęłam się bardzo, co poradzić?
A wspominam o tym, ponieważ motyw na moim budziku będzie się wiązał bezpośrednio z "Hannibalem". Wtajemniczeni wiedzą, o co chodzi, a niewtajemniczeni.. niech się wtajemniczą? Smacznego?

Czasami mój własny pokój mnie zadziwia. Za każdym razem, kiedy chcę znaleźć coś niezwykle mi potrzebnego, znajduję coś absurdalnego, czego albo szukałam dawno temu, albo o czym kompletnie zapomniałam. Tym sposobem w moje ręce wpadł stary fioletowy budzik z wizerunkiem... Shreka. 
Po rozczłonkowaniu (nie chcecie wiedzieć, z czym kojarzy mi się to słowo po tych wszystkich Hannibalowych scenach), wygląda to tak. Mam nadzieję, że uda mi się go później złożyć, tak żeby działał..

Postanowiłam, że przemaluję mój budzik na czarno, ponieważ, powiedzmy sobie szczerze: ten uroczy wrzosowy kolor niespecjalnie pasuje do klimatów tego serialu.
Pokrywanie farbą wszystkich części, od obudowy począwszy, na wskazówkach skończywszy, zajęło mi więcej czasu niż zakładałam. Zwłaszcza, że musiałam nakładać farbę więcej niż raz.
Najlepszym rozwiązaniem byłaby farba w sprayu, z tymże miałam pod ręką tylko zwykłą farbkę akrylową w tubce. Dlatego też widoczne są ślady pociągnięć pędzla. Myślę, że po polakierowaniu w ogóle nie byłoby tego widać, ale doszłam do wniosku, że zostawię go w takim właśnie surowym stanie.

przemalowana na czarno

Mimo, że po ponownym złożeniu nie byłoby widać wnętrza budzika, przemalowałam je na biało.
W czasie kiedy wszystko pięknie schnie, mogę się wreszcie zająć tarczą. Zmierzyłam więc szybkę i wydrukowałam zegar - taki, jaki narysował w zeszycie Lectera Will.

Will Graham

Takim sposobem możecie przerobić niemalże każdy zegar - ze zwyczajnym zegarem ściennym to będzie nawet łatwiejsze. Wystarczy najprostszy mechanizm i wskazówki, a nawet te można zrobić z pomysłem.
Na pewno widzieliście zegary z napisem "whatever, im late anyway" (true story), albo działaniami matematycznymi zamiast zwykłych godzin, albo wiele, wiele innych.
Wszystko, jak zwykle zresztą, zależy od wyobraźni.
A wracając do mojego biednego, poturbowanego budzika...
Dochodzę do wniosku, że o ile z rozkręcaniem go było sporo frajdy, o tyle ze składaniem go z powrotem do kupy jest już nieco gorzej. Ale hej! Zróbmy użytek z mózgu.

tick
tock
tick
?
...czyli co zrobić z zakurzonym gratem
Nie pozostaje mi do powiedzenia chyba nic innego, niż..
"This is my design" :D
Wizualnie jest skończony, muszę jednak dokręcić jeszcze parę śrubek, żeby mógł wrócić do świata żywych. Mam nadzieje, że podoba Wam się efekt końcowy i ta notka, chociaż w małym stopniu, pomoże komuś w zrobieniu podobnej hecy, albo przynajmniej odwiedzie od wyrzucania tykających staroci.
Dajcie szansę zakurzonym gratom ;)

4 komentarze:

  1. Super pomysł!!!! Cały twój blog jest świetny :)

    szalonamisia.blogspot.com jeśli się spodoba możesz skomentować lub zaobserwować- będzie mi bardzo miło ;) Pozdrawiam^^

    OdpowiedzUsuń
  2. ten zegar wygląda jak ze sklepu z masakrycznie drogimi densign'erskimi gadżetam do domu gdzieś w centrum Nowego Yorku, naprawde choć minimalistyczny to robi wrażenie, Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. od dziś jestem mega fanką tego bloga!
    Wszystko jest genialne!
    obserwuję!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. rewelacja! natchnęłaś mnie do przerobienia swojego:)

    OdpowiedzUsuń