"Mamo, ciepło jest dzisiaj na polu."
- czyli pierwsze, co usłyszałyśmy po przyjeździe do Krakowa.
Dla niewtajemniczonych "pole" po krakowskiemu (a może po śląsku?) znaczy "dwór". Nie pytajcie dlaczego. No dobra, możecie pytać. Chodzi głównie o to, że dla nich "dwór" znajduje się na Wawelu. Koniec wyjaśnienia.
Jako że majówkę spędziłyśmy dość, jak na nas, niekonwencjonalnie, a mianowicie w stolicy małopolski, obwarzanków, hejnału mariackiego oraz lajkonika, albo jak kto woli - po prostu w Krakowie, postanowiłyśmy się podzielić z wami częścią wrażeń.
Inspiracja do notki pojawiła się jeszcze zanim się tam pojawiałyśmy, a miasto jedynie przekonało nas w tym, że był to dobry pomysł.
Pośród natłoku turystów, pięknych zabytków i klimatycznych miejsc znalazłyśmy kilka, które naprawdę podbiły nasze serca nie tak jak seriale, oczywiście
... i kubki smakowe.
Gubiąc się w drodze na Kazimierz, szukając miejsc, o których istnieniu miałyśmy świadomość, zupełnie przypadkiem trafiłyśmy na ten oto uroczy i przesłodki (dosłownie) sklepik. Ale przecież właśnie takie niespodzianki są najlepsze, czyż nie? My w każdym razie byłyśmy wniebowzięte, a oprócz oczu nacieszyłyśmy także nasze podniebienia. Otóż sklep Bombonierka jak, możecie się już domyślać, jest sklepem ze słodyczami.Ale nie jakimś zwykłym, szarym i ponurym, o nie!
W środku wszystko aż krzyczy do Was, aby coś kupić. Gwarantujemy, że nie wyjdziecie stamtąd z pustymi rękoma a to, co kupicie, pozostawi w Was niedosyt! Słodycze stamtąd są niepowtarzalne, wyjątkowe i przepyszne, a obsługa miła i ciepła.
Sklepik znajduje się przy ulicy Dietla 45, w Krakowie oczywiście!
Zapraszamy także na jego fanpage na Facebook'u
Przykro to powiedzieć, ale większość wspomnień z Krakowa łączy się z jedzeniem... i pustymi portfelami. Niestety. Spacer po rynku zawsze wiąże się z wstąpieniem do jakiejś klimatycznej kawiarni, jak też było w naszym wypadku. Tym razem nie był to jednak przypadek, gdyż nasza przewodniczka uknuła zaprowadzenie nas tam. Wybór jednak najbardziej trafiony. Miejsce nazywa się Nowa Prowincja i panuje w nim cudowna atmosfera!
-Z bitą śmietaną ta czekolada? - Tak - *na boku* To jest dzika śmietana. - Tak, ona jest nieokiełznana. |
My postawiłyśmy na kalorie i zamówiłyśmy gorącą czekoladę z bitą dziką śmietaną! I szczerze powiedziawszy - najlepsza jaką w życiu piłyśmy!
Ulica Bracka 3-5 musi znaleźć się na waszej trasie zwiedzania, koniecznie!
W tym przypadku także zapraszamy na Facebook'a
Wykorzystując zniżki naszej przyjaciółki-przewodniczki nie mogłyśmy zrezygnować z zajrzenia do kawiarenki o nazwie Shake&Bake. Miejsce znacznie różniące się wyglądem od Nowej Prowincji, aczkolwiek nie mniej przyciągające uwagę. Znajduje się w dość niepozornym miejscu i, uwaga, tylko i wyłącznie w Krakowie i tylko tam, gdzie jest! Czyli jedyna taka kawiarnia w Polsce.
Pokusiłyśmy się o poeksperymentowanie ze smakami, co jak najbardziej przypadło nam do gustu shake z syropem fiołkowym nie smakuje tak strasznie, jak brzmi! A shake z nutellą i bananem i brzmi i smakuje wspaniale!
Facebook zaprasza, ulica Juliana Dunajewskiego także!
Ostatnia krakowska perełka została wstrzelona w plan zwiedzania przez Igę, jako melancholijny powrót do wspomnień z dzieciństwa wcale nie... Jak widać na zdjęciu, chodzi o lody, ale nie o zwykłe lody! Ręczna produkcja i niepowtarzalny smak oraz mały wybór smaków, co w tym przypadku jest dużą zaletą lodziarni! Założę się, że nikt z Was w życiu nie próbował niczego lepszego.
Lodziarnia jest oblegana - w słoneczne dni kolejka biegnie przez dużą część jeszcze dłuższej ulicy, a ludzie potrafią kupować tam po 10 gałek na raz... Więc lepiej uzbroić się w cierpliwość która zostanie na pewno wynagrodzona! A nazwa? Powiecie 'Lody na Starowiślnej' i wszyscy zrozumieją!
zdjęcie zrobione w okolicy Żywej Pracowni na Kazimierzu. |
UWAGA!
Pod żadnym pozorem nie żywcie się z McDonaldzie, KFC czy innej komercyjnej restauracji! Kraków kryje w sobie zbyt wiele perełek, wystarczy się tylko rozejrzeć i mieć oczy szeroko otwarte!
A ja tu tylko sprzątam...
O jejciu <3 Moje kochane miasto <3 A pole, bo z dworu nie można wyjść na dwór. To mało logiczne. Więc pole jak najbardziej krakowskie.
OdpowiedzUsuńPS: Pamiętajmy w wychwalaniu Krakowa, że odwiedził go sam Benedict Cumberbatch!
Pamiętamy pamiętamy, ale już nie chciałam pisać, bo w paplaniu o nim jestem nieograniczona... I dalej żałuję, że mnie tam nie było. Przegapić taką okazję!
UsuńAwww, fajnie, że się podobało <3
OdpowiedzUsuńNom, jednak dobrze jest być krakuską :) (Jego kości policzkowe rzucają własny cień! Serio, sama widziałam i podziwiałam)
OdpowiedzUsuńHej, to znowu ja, dawno was tutaj nie było i nie wiem kiedy wrócicie, ale chciałam tylko napisać, że zaprosiłam was na swoim blogu do LBA, takiej zabawy. Może się skusicie?
OdpowiedzUsuń