sobota, 29 marca 2014

To nie są pocztówki.

Ho hej!

Zarazki, zarazki, wszędzie zarazki... Jak ja nienawidzę chorować. Ale przynajmniej jest trochę czasu na seriale... i bloga, oczywiście.

W XXI wieku wiele pięknych sztuk, które kiedyś były na porządku dziennym, teraz jest zaniedbywanych, zapominanych i uważanych za przestarzałe i nudne. Jedną z nich jest wysyłanie listów. Pomyślicie pewnie - po co czekać na wiadomość przez tydzień (albo i więcej, znając standardy polskiej poczty), jeśli można wysłać maila czy sms'a, który przekazuje informację w ułamku sekundy? A chociaż po to, aby mieć przyjemność z porozumiewania się. Aby wręcz celebrować wow wow, cóż za dziwne słowo, ale tak, celebrować pisanie i wysyłanie listów. Aby napisać coś więcej niż kilka skrótów, żeby nie zapłacić za dwa sms'y, zaadresować kopertę, przykleić znaczek i wysłać. Teraz nawet pocztówki wysyła się coraz rzadziej - bo przecież można zrobić zdjęcie smartfonem, dopisać pozdrowienia i wysłać mms'em.
No comments, please.
I to właśnie o tym ostatnim, czyli o pocztówkach, chciałam wam dzisiaj powiedzieć. Może się wydawać, że są one tandetne, bezsensowne i połowa osób, które je dostają, wyrzuca je. Jasne, na różnych straganach znajdą się pocztówki, które serio wyglądają tandetnie, ale można wypatrzyć także perełki! Zresztą... nie mówię tu koniecznie o wysyłaniu kartek z wakacji, a o czymś takim jak postcrossing. Jest to coś, czym zauroczyłam się odkąd o tym usłyszałam. A o co dokładniej chodzi? Już śpieszę z wyjaśnieniami. Postcrossing to pewnego rodzaju program polegający na międzynarodowej wymianie pocztówek. Strona ta działa w ten sposób, że losujemy adres osoby, do której mamy wysłać kartkę.
Kartki, które otrzymałam
Razem z adresem dostajemy także wgląd do jej profilu na stronie, gdzie znajdziemy takie informacje jak jakie kartki lubi dostawać czy czym się interesuje. Według mnie jest to świetny sposób na poćwiczenie angielskiego, bo wiadomo, wysyłając kartę do np. USA po polsku jej nie napiszemy. Może nie zdobędziemy w ten sposób znajomych na dłużej (choć kto wie :D), ale na pewno jest to świetna zabawa, która daje dużo radości. Zwłaszcza, kiedy kartki, które wysyłamy, robimy samemu :3 Powinnam jeszcze wspomnieć, że losując adres osoby,do której wysyłamy pocztówkę, dostajemy także kod który musimy na niej napisać, aby dana osoba mogła zarejestrować otrzymaną od nas kartkę w serwisie postcrossingu. Jeśli kartka zostanie zarejestrowana to nasz profil zostaje wylosowany przez osobę, która akurat będzie chciała komuś sprawić taką przyjemność.
Znaczki, które odkleiłam z kartek. Na pierwszym jest wizerunek dr Who :)
Nie mówię, że jest to tanie hobby. Wysłanie jednej kartki za granicę, priorytetem, kosztuje 5zł. Jednak nie musimy wysyłać ich Bóg wie ile. Ja osobiście staram się wysyłać 2 w miesiącu, choć z bólem przyznaję, że dawno tego nie robiłam. Nie mam po prostu czasu na zrobienie kartek, a jakoś nie jestem przekonana do tych kupnych :)
Na koniec jeszcze raz strasznie was zachęcam do spróbowania tej pocztówkowej zabawy! A co możemy zrobić z otrzymanymi kartkami? Ja sama wieszam je na ścianie nad biurkiem!
Miłego dnia, a właściwie wieczoru! I nie zapomnijcie przestawić zegarków! :)

1 komentarz:

  1. Jej, przez przypadek trafiłam na waszego bloga i muszę przyznać, że stał się on moim ulubionym blogiem. Piszecie tak ciekawie. Podoba mi się, że blog jest inny niż te wszystkie nudne blogi. Będę tu naprawdę często zaglądać :)

    OdpowiedzUsuń