piątek, 17 kwietnia 2015

Radio #8

Witam serdecznie, drogie Panie i Panowie!
Jeśli właśnie gdzieś pędzicie, pospiesznie przelatujecie wzrokiem po stronach internetowych, nie skupiając się na przekazie samego tekstu, wciśnijcie pauzę i zatrzymajcie się. Z dwóch prostych powodów:
1. Jest piątek, piątkowy wieczór, a w piątki każdy znajdzie chociaż krótką chwilę, aby odpocząć.
2. Nowa audycja pisanego radia już tu jest i czeka, abyście jej wysłuchali (i przeczytali, ewentualnie).



Nie będę owijać w bawełnę, bo chyba trochę świerzbią mnie ręce, żeby wreszcie napisać to, co mam do napisania. I nie dlatego, że w słuchawkach dudni mi głos Shanga, a ja co chwila gestykuluję do ukochanej piosenki (tak wiem, to brzmi bardzo nieprofesjonalnie).
Ostatnio naszła mnie taka chwila, kiedy jakimś zbiegiem okoliczności youtube rzucił mi w twarz piosenki z bajek, a ja przewróciłam się na poduszki i skończyłam oglądając po raz setny w swoim życiu Mulan.
Opisywanie fabuły tej bajki jest chyba zbyteczne. Nie wierzę, żeby znalazł się ktoś, kto nie widział jej chociażby kawałka. Ale wiem, dlaczego pokochałam ją od pierwszego wejrzenia. Ta bajka nie przedstawia utartego schematu - książę, księżniczka, cudowna miłość i happy ending w wielkim pałacu. Mulan nie jest księżniczką i do takowej jej daleko. Jest dziewczyną, która chociaż pragnie wpasować się w schemat społeczeństwa, zadowolić rodzinę, nie potrafi być kimś, kim nie jest (o czym mówi piękna piosenka umieszczona w playliście). Poza tym jest zdeterminowana, aby zastąpić ojca w walce i wbrew wszystkim zasadom wkracza do świata mężczyzn... Cóż, chyba można by to nazwać czymś na kształt feminizmu, ale to zauważa się dopiero po obejrzeniu tej bajki po czasie. Bo chyba jako dzieci nikt z nas nie miał pojęcia, czym jest feminizm. Jeśli się nad tym zastanowić, ta bajka jest o prawie wszystkich wartościach, jakie powinny liczyć się dla człowieka. I ma drugą część, która wcale nie jest gorsza (jeśli ktoś tak jak ja uwielbia Yao, Linga i Chien-Po na pewno lubi i ją). I ma powstać film, choć czy się z tego cieszę dopiero się okaże.
w tej notce nie mogło zabraknąć Shanga...

Mam wrażenie, że na temat Mulan rozpisałam się aż za bardzo (uwierzcie mi, mogłabym jeszcze bardziej). Istnieją jednak inne bajki, o których warto by wspomnieć...
Uwierzylibyście, że spojrzenie na historię Pocahontas może się zmienić pod wpływem dokładnych lekcji historii USA? Ja nie, a jednak. Podobno wszystko było nie tak... gdy główna bohaterka poznała Johna Smitha, miała w rzeczywistości 11 lat. Cóż, w interpretacji Disney'a zdecydowanie na tyle nie wygląda.
Zawsze chciałam rozmawiać z drzewem. I biegać po lesie. I skakać z wodospadu. A wszystko znowu przez jedną historię, przedstawioną za pomocą pięknych obrazów i świetnych piosenek (uwierzylibyście, że śpiewa je Edyta Górniak? Ja nie mogłam, ale to nie zmienia faktu, iż i tak uwielbiam tą bajkę).
I naprawdę nie wiem, co mogłabym o niej napisać. Bo chyba każdy ją widział i każdy ją zna. Dziewczyna z indiańskiego plemienia i ludzie, obcy, nieznani, rozwinięci o wiele lepiej niż ona, przybywający na jej ląd i traktujący go jak swój własny, nie będący zbyt przyjaźnie nastawieni do Indian... Wiecie, w rzeczywistości historia okresu kolonizacji Ameryki przez Brytyjczyków była o wiele bardziej krwawa i nie tak kolorowa (nie liczyć krwistej czerwieni), czego w bajce oczywiście pokazać nie można było. 
Żałuję, że nie mogę się tu rozpisać, bo bajek i piosenek z nimi związanymi jest naprawdę, naprawdę, naprawdę dużo. Tak samo jak literek, których już naklikałam. I nie mówię jedynie o tych nowszych, które każdy z nas oglądał i co do których zdania są zapewne podzielone o wiele bardziej. Mówi się, że z czasem można wyjść z wprawy, jednak bajki takie jak "Zaplątani" czy chociażby "Kraina Lodu" albo "Wielka Szóstka" są naprawdę świetne, nawet jeśli ogląda się je w wieku prawie osiemnastu lat (nie, wcale nie płakałam i nie śmiałam się jak głupia oglądając ostatnią z wymienionych...)
Wydaje mi się, że powinnam przejść do sedna sprawy. Bajek jest wiele i wiele można by o nich mówić. Król Lew, Piękna i Bestia, Herkules... (a może to tylko ja mogłabym tyle o nich nawijać?).
Powrót do dzieciństwa i nie tylko, przy akompaniamencie świetnych piosenek, w których język polski nie przeszkadza mi w żadnym wypadku (bajki oraz Harry Potter to jedyne filmy, w których dubbing mi nie przeszkadza, to pewnie kwestia przyzwyczajenia). Aż mam ochotę spędzić cały weekend odświeżając sobie pamięć na nowo... 

Życzę Wam miłego weekendu i pamiętajcie, hakuna matata!




6 komentarzy:

  1. prawie 18? ja mam 24 i wciąż uwielbiam Disneya :D Mulan 1 i 2, Pocahontas 1 i 2, Piękna i Bestia... moje ulubione :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Bajki Disneya są jak wino - im jesteś starsza, tym bardziej je cenisz. :P Sama niejednokrotnie, gdy już znudzą mi się kompletnie te wszystkie serialowe papki włączam sobie którąś z bajek. Najczęściej te najstarsze. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Akurat dzisiaj od rana mi chodzi po głowie piosenka z Mulan i teraz jeszcze w twoim radiu xDD
    http://truskawkowymotyl.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Ostatnio z moimi koleżankami mamy fazę na ,,Hakuna Matata" i ciągle to śpiewamy :D Z bajek się nie wyrasta, zwłaszcza z bajek Disneya! Moje ulubione to stanowczo Mulan i Pocahontas :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Właśnie nucę "braaać się dooo roboty..". Polecam i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Hakuna Matata i do przodu!

    OdpowiedzUsuń